MIEJSCE KAŹNI
ŚREDZKICH ŻOŁNIERZY ARMII KRAJOWEJ - ŻABIKOWO
Największa w historii ludzkości tragedia, II Wojna Światowa
rozpoczęła się 1 września 1939 roku atakiem na Polskę. Nie mięliśmy szans. Niemcy miały druzgocącą przewagę militarną. Ich siły zbrojne posiadały wówczas o 1000 samolotów, 2000 czołgów i 7000 dział więcej od Polski.
Środa Wlkp. zajęta została przez 252 dywizję piechoty niemieckiej w dniu 10 września. Terytorialnie weszliśmy w skład Kraju Warty – Warthegau.
Średzianie już od pierwszych dni okupacji żyli w ciągłym napięciu i zagrożeniu. Okupant wprowadził nowe niemieckie nazewnictwo ulic, sklepów i instytucji, a język ich stał się urzędowym. W miejscowym więzieniu przetrzymywano 10 do 20 mieszkańców miasta w charakterze zakładników, zmieniając ich co 24 godziny. Zarekwirowano Polakom radioodbiorniki, aparaty fotograficzne, rowery oraz wprowadzono godzinę policyjną i obowiązek kłaniania się Niemcom.
Przygnębienie mieszkańców ziemi średzkiej spotęgowały dwie kolejne egzekucje. Pierwsza z 17 września, a szczególnie druga z 20 października, publiczna egzekucja przeprowadzona na Starym Rynku. Ciągły stan zagrożenia życia, aresztowania przywódców społecznych, nauczycieli i duchowieństwa był powodem pojawiania się stanów zwątpienia, załamania a nawet depresji.
Ukazujące się ulotki i tajne gazetki oraz informacje o powstaniu polskiego rządu na uchodźctwie i powstawaniu w kraju organizacji podziemnych zrobiły swoje.
Najistotniejsze jednak znaczenie miał chyba przebieg świąt Bożego Narodzenia 1939 roku. Kontakty rodzinne i towarzyskie połączone z wymianą informacji i poglądów rozpoczęły powolną ewolucję nastrojów i sposobu myślenia o przyszłości Ojczyzny. Fala nieszczęść, która spadła na naród Polski stała się powodem ogromnego impulsu do jednoczenia.
W pierwszych miesiącach 1940 roku rozpoczęto osiedlanie niemieckich kolonistów. Na terenie miasta i powiatu osiedlono wówczas 3558 Niemców. Spowodowało to wywłaszczenie Polaków z ich przedsiębiorstw, warsztatów, sklepów i gospodarstw rolnych. Ich właścicieli wysyłano na roboty przymusowe do Rzeszy lub wysiedlano do Generalnej Guberni, głównie do powiatu garwolińskiego. Wysiedlenia
odbywały się w godzinach późnowieczornych lub nocnych. Zabrać można było maksymalnie 50 kg bagażu. Z terenu miasta i powiatu Środa wysiedlono 4671 Polaków, a na przymusowe roboty do Rzeszy wywieziono około 3500 osób. Kompletnym zaskoczeniem i szokiem dla mieszkańców miasta było zamknięcie Kolegiaty (7.10.1941 roku) i zamiana świątyni na magazyn. Na nabożeństwa mieszkańcy zmuszeni byli dojeżdżać aż do Tulec lub Winnej Góry.
Państwo Bronisław i Stanisława Palinkiewiczowie byli przed II Wojną Światową właścicielami znanej w Środzie drogerii usytuowanej na Nowym Rynku 1 (obecnie Plac Armii Poznań). W 1940 roku drogerię zarekwirowano oraz usunięto właścicieli z mieszkania przydzielając lokal zastępczy przy ulicy Powstańców 20.
Pani Stanisława Palinkiewicz – matka Lecha ps „Nina” urodzona 3.05.1884 roku otrzymała od komendanta Inspektoratu por Alfreda Furmańskiego ps „Maciej” zadanie prowadzenia struktur łączności wewnętrznej Obwodu AK Środa. Obwód AK Środa położony był na terenie powiatu Średzkiego w granicach z roku 1938. Działalność organizacyjną prowadziła w swym zastępczym mieszkaniu, które posiadało dwa niezależne wejścia z ulic Powstańców 20 i Sejmikowej 11 (Sejmikowa przed wojną nazywała się Rynkowa, a po wyzwoleniu Walki Młodych).
Mieszkanie jej było punktem łączności wewnętrznej i zastępczo kolportażu prasy podziemnej. Służyło ponadto jako jeden z lokali, w którym odbywały się narady sztabu Inspektoratu AK. Niezależnie od tego w skrytce mieszczącej się w specjalnie przebudowanym piecu kaflowym przechowywała pieczątki i oryginalne druki niemieckie przepustek i zezwoleń na wyjazdy do Generalnej Guberni. Materiały te otrzymywała od Stefana Pawlickiego ps „Gurmistrz”, który pracował wówczas w Magistracie. Pani Stasi i Panu Stefanowi szereg osób bardzo wiele zawdzięcza. Oboje byli aresztowani i okrutnie przesłuchiwani. Panu Stefanowi udało się przeżyć pobyt w trzech kolejnych obozach i wrócić do Środy.
Najmłodszy z czterech synów Lech Józef Palinkiewicz urodził się 29.02.1920 roku. Uczęszczał do Średzkiego Gimnazjum Humanistycznego, a maturę złożył tuż przed wojną.
Późną jesienią 1939 roku wstąpił do Wielkopolskiej Organizacji Wojskowej przyjmując pseudonim „Ekspedyt”. Otrzymał polecenie zorganizowania zalążka organizacji w Środzie. Wobec tego, że był lubiany i posiadał autorytet wśród rówieśników nie miał kłopotów organizacyjnych. Do końca grudnia 1939 roku zorganizował pierwszą „dziesiątkę” żołnierzy i opracował koncepcję osobową sztabu. Z biegiem czasu ogniwa WOW, które latem 1940 roku liczyły w powiecie średzkim ponad 160 żołnierzy, weszły w skład Wojskowej Organizacji Ziem Zachodnich, a następnie w czasie kontynuowania reorganizacji i scalania do Związku Walki Zbrojnej, by ostatecznie w połowie roku 1942 przekształcić się w Armię Krajową.


Lech i Stanisława Palenkiewiczowie
Od lewej. Bonifacy Siekierski-ps.AK „Styk”, Lech Palinkiewicz
W organizowanym sztabie Rejonowego Inspektoratu Armii Krajowej Środa Palinkiewicz otrzymał referat informacji i prasy. Brał udział w przygotowaniu największej akcji odbiorczej alianckiego zrzutu broni dla Inspektoratu AK Środa w rejonie gajówki Janowo 14/15.09.1943 r.
Akcja odbioru zrzutu przebiegała zgodnie z zamierzeniami. Odebrano i zakopano jedenaście zasobników z ponad 1200 kg zaopatrzenia wojskowego. Ostatni dwunasty, zniesiony dalej kontener znaleźli świtem Leon i Jan Chałupkowie zakopując go na terenie swego gospodarstwa.
Rano 15.09.1943 roku policja niemiecka spodziewając się zrzutu „cichociemnych” rozpoczęła ( z ponad 100 osobową grupą funkcjonariuszy) „czesanie lasu”.
Niestety, po przypadkowym odkryciu zrzutu rozpoczął się wielki dramat dla żołnierzy AK i ich rodzin. Tego samego dnia nastąpiły pierwsze aresztowania. Dotknęły one robotników leśnych, którzy byli żołnierzami załogi zrzutowiska oraz kilku podoficerów i oficera zrzutowego por. Alfreda Furmańskiego ps „Maciej”.
Powodem niepowodzenia akcji odbioru zrzutu wg opinii większości dowódców plutonów było pozostawienie materiałów w pobliżu zrzutowiska. Można je było ewakuować do rejonów placówek, ale i tam zdaniem innych mogły wydarzyć się wpadki. Tak czy inaczej odpowiedzialność za swe decyzje ponosi zawsze dowódca.
Niewielkie nasilenie aresztowań po „akcji Janowo” zmniejszyło czujność AK. Gestapo jednak prowadziło ciągłe śledztwo, wyjątkowo brutalnie przesłuchując podejrzanych o udział w odbiorze zrzutu.
Na przełomie lutego i marca 1944 roku gestapowcy ustalili w urzędzie meldunkowym (Ratusz) adresy około 150 żołnierzy AK do aresztowania.
Druga fala aresztowań rozpoczęła się 17 kwietnia 1944 roku, czyli siedem miesięcy po zrzucie. W tym dniu aresztowano kilkunastu oficerów i podoficerów wchodzących w skład sztabu, a w tym również Lecha Palinkiewicza.
Bardzo nielicznym udało się przeżyć piekło obozów koncentracyjnych. Ogółem do końca sierpnia 1944 roku aresztowano łącznie około 200 żołnierzy AK.
Obóz Karny Żabikowo zorganizowano wiosną 1943 roku. Ogrodzony był zasiekami z drutu kolczastego i zabezpieczony dodatkowymi wieżami strażniczymi z reflektorami. Obóz podzielony był na oddziały męski, kobiecy i polityczny, który dodatkowo był ogrodzony i nie wyposażony w łóżka. Więźniowie spali na podłodze.
Baraki, w których umieszczano więźniów mieściły maksymalnie od 200 do 250 osób, ale ilość prycz była o połowę mniejsza. Baraki podzielone były na sektory. Lekarz obozowy, którym był jeden z więźniów dysponował izbą chorych z 40 łóżkami i nie posiadał do dyspozycji żadnych leków.
Przeciętna ilość więźniów wynosiła 1000 - 1500 osób. Komendantem obozu od 28.06.1943 roku do 04.10.1944 roku był nadgorliwy hitlerowiec Reinhold Hans Walter. Samowolnie zabijał z żądzy i manii wielkości a najczęściej przez zastrzelenie, powieszenie lub utopienie. W maltretowaniu więźniów znajdował przyjemność i pochwalał takie zachowania swej załogi. Personel obozu składał się z 80 funkcjonariuszy z sadystycznymi skłonnościami, które dawały im satysfakcje z zadawania ludziom cierpień. Najlepszym przykładem
Ogrodzenie obozu

Karzec beczka
okrucieństwa jest zachowanie komendanta obozu Waltera. Więźniowie przenosili wzdłuż szeregu gestapowców, wykonane przez siebie cegły surowe w wadze 35 kg każda. Komendant widząc chwiejącego się pod ciężarem więźnia, skopał go, a gdy ten upadł, wziął cegłę i rzucił mu na głowę, miażdżąc czaszkę.
Życie ludzkie nie miało tu żadnego znaczenia. Rano wstawano zawsze ze wschodem słońca i biegiem udawano się na apel. Całodzienne wyżywienie składało się z kubka kawy i resztki z 250 gram dziennie racji chleba otrzymywanej wieczorem. Na obiad więzień otrzymywał rzadką zupę bez tłuszczu z dodatkiem brukwi, marchwi i minimalną ilością ziemniaków. Wieczorem o 1930 po pracy, kubek kawy i chleb na kolację. Po śniadaniu i obiedzie więźniów rozprowadzano do pracy.
Pierwsze dni pobytu w obozie stanowiły początek nieprzerwanego pasma udręki.
Zaczęło się od maltretowania i bicia w czasie rozprowadzania do baraków.
Proste czynności życiowe wywróciły świat więźnia do góry nogami, np. mycie i załatwianie potrzeb fizjologicznych odbywało się na komendę w galopującym tempie przy nieustannych krzykach, szykanach i strachu przed uderzeniem. Dodać należy, że czyszczenie obozowej kloaki wykonywali więźniowie własnymi rękoma wchodząc do dołu kloacznego w osobistym ubraniu !!!
W obozie bito często i przy każdej okazji, jednak za najmniejsze przekroczenie np. nieznaczne ociąganie się przy pracy lub niezbyt prawidłowe wykonanie polecenia – wsadzano już do „Karca”. Było ich szereg, więc podam trzy przykłady.
Karzec – w formie okrągłego żelaznego bunkra o średnicy 80 cm przeznaczonego dla 5 osób, które musiały w nim przebywać w półprzysiadzie do 3 dni bez jedzenia.
Karzec zbiorowy dla 25 – 30 osób. Mieścił się w budynku 3 x 6 m. Więźniowie byli związani za szyję. Nad głowami wisiała siatka metalowa pod wysokim napięciem. Odruch choćby
jednego z przebywających tam, mógł być przyczyna śmierci pozostałych.
Karzec beczka z drutu kolczastego stojący pod gołym niebem. Przetrzymywano w nim kilku więźniów bez jedzenia i picia do 6 dni.
Przesłuchania więźniów obozu w Żabikowie odbywały się w piwnicach Domu Żołnierza w Poznaniu. W celi przesłuchań, popularnie zwanej przez aresztowanych „Maryśka” znajdowała się ława służąca do wymuszania zeznań. Oskarżony nie przyznający się do winy, musiał położyć się a jego ręce, nogi i głowę mocowano rzemiennymi trokami do nóg ławy.
Funkcjonariusze Gestapo, do wymuszania zeznań używali plecionych ze skóry biczy z rączką które w ich rękach były okrutnym narzędziem tortur.
Gdy przesłuchiwany tracił przytomność oblewano go wiadrem zimnej wody, aby proceder mógł trwać nadal. W pobliżu głowy delikwenta leżał druk, w którym zawarte było oświadczenie o przyznaniu się do zarzucanych mu win. W każdej chwili można było złożyć podpis unikając dalszego katowania. Niekiedy obwiniani nie wytrzymywali zadawanych im cierpień i podpisywali przyznanie się nawet do niedokonanych przez nich czynów.
Każdy z więźniów po powrocie do obozu dzielił się z najbliższymi kolegami przebiegiem śledztwa. W ten sposób
znaczna część mieszkańców baraków dowiadywała się, jakie były konspiracyjne losy współlokatorów.
Prawdę zaś o hitlerowskich oprawcach w mundurach Gestapo, każdy z więźniów obozu w Żabikowie z autopsji poznał w czasie przesłuchań i zapamiętał do swej śmierci. Ci z nich którym udało się przeżyć gehennę obozów, po wyzwoleniu byli źródłem autentycznej wiedzy o bestialskim znęcaniu się i mordowaniu działaczy Polskiego Państwa Podziemnego i żołnierzach Armii Krajowej.
W czasie pierwszego przesłuchania w Domu Żołnierza, Lech Palinkiewicz nie chciał nic mówić. Mimo, że sadystyczne wymuszanie zeznań trwało dwa dni nie powiedział poza danymi osobowymi ani słowa na zadawane pytania. Po kilkunastu dniach, funkcjonariusze „SS” ponownie zlecili przewiezienie go na przesłuchanie by tym razem zmusić do zeznań. Pomimo, że poddany został barbarzyńskim torturom, które trwały pełne cztery dni, do niczego się nie przyznał, nikogo nie zdradził i nie podpisał sfabrykowanego przyznania się do winy. Po powrocie do Żabikowa koledzy przerazili się jego widokiem. Był fioletowy od bicia, ciało pocięte miał „bykowcami”. Rany opatrywali mu najbliżsi koledzy a między nimi E. Jasiński, Stefan Pawlicki i Stefan Olsztyński. Przez dłuższy czas nie mógł o własnych siłach wstawać, chodzić a nawet siedzieć. Potwornie cierpiał a w ciągu pierwszych dni musiał korzystać z pomocy kolegów podczas wykonywanych podstawowych czynności życiowych. Gdy Lech zaczął samodzielnie funkcjonować, spada nań jak grom z jasnego nieba wiadomość o aresztowaniu sześćdziesięcioletniej matki i rewizji w ich mieszkaniu (27.07.1944 r.) i o tym, że Pani Stanisława jest w Żabikowskim obozie – więziona i przesłuchiwana. „Nieszczęścia chodzą parami”. Drugim ciosem było to, że uświadomił sobie, kto jest zdrajcą, donosicielem i wydał matkę. Był on jedynym człowiekiem, który poza rodziną Palinkiewiczów znał lokalizację skrytki. Ten znajomy Leszka przebywał również w Żabikowie i to w tym samym baraku „L„.
Gestapo organizuje konfrontację matki i syna, Wielki szok dla obojga. Ból rozrywa serce matki gdy widzi ledwo stojący strzęp człowieka, jej kochanego syna. On zdaje sobie sprawę z jej wielkich cierpień fizycznych i psychicznych wywołanych przesłuchaniami. Dopiero w czasie trwania konfrontacji Leszek zorientował się, że matka wytrzymała katowanie, nikogo nie wydała i nie przyznała się do posiadania w skrytce niemieckich dokumentów i pieczęci. Fakt ten zmobilizował go do dalszego bezwzględnego milczenia. Pani Stasia i jej syn Lech do końca wytrzymali przebieg konfrontacji. Nikogo nie zdradzili, nie oskarżyli i nie podpisali przyznania się do winy. Stali się silniejsi od swych oprawców. Panią Stasię Palinkiewicz, ze względu na bezowocne śledztwo i stan zdrowia, po trzech miesiącach pobytu w Żabikowie dołączono do transportu skierowanego do obozu koncentracyjnego dla kobiet – Ravensbruck. Zginęła tam w ostatnich dniach wojny w czasie przygotowań do likwidacji placówki. Likwidowano wówczas w pierwszej kolejności skazanych na śmierć i groźnych wrogów III Rzeszy.
W dniu 5.01.1945 roku odbyła się w Domu Żołnierza kolejna rozprawa Policyjnego Sądu Doraźnego STAPO Posen, który wydał wyrok na pchor. Lecha Palinkiewicza i kilkunastu jego kolegów, m.in. ppor Zbigniewa Kasztelana ps „Zbych”, ppor Stefana Zawielaka ps „Bruk”, sierż. Szczepana Rybaka ps „Jeż”. Wszyscy skazani nie wrócili już do swojego baraku „L” a osadzeni zostali w baraku oznaczonym literą „T” – Tod = Śmierć – przeznaczonym dla więźniów politycznych z wyrokiem śmierci. W czasie ewakuacji obozu w nocy 20/21.01.1945 roku hitlerowcy podpalają barak „T” z około 160 skazanymi na śmierć i niezdolnymi do ewakuacji więźniami. Strzelają pociskami zapalającymi do ustawionych wokół beczek z benzyną. Palące się strumienie paliwa robią swoje. Więźniowie żywcem płoną.
Wraz z płomieniami palących się jak pochodnia drewnianych baraków, unosiły się do niebios krzyki a później już tylko jęki żywcem palonych ludzi.
Ludzi, którzy chcieli mieć wolą ojczyznę.
Ludzi, którzy nie doczekali wolności, która była tuż, tuż !!!
Ludzi, którzy w swych sercach i na sztandarach nosili ideały: Bóg, Honor, Ojczyzna.
Tragiczny widok po spaleniu

„Cena wolności”
PS. Leszek utrzymywał kontakt listowny wyłącznie ze swoją łączniczką Krystyna Olszewską ps „Szarotka”. Łączyła ich serdeczna więź osobista i praca konspiracyjna. Jej listy budziły nadzieję, pomagały trwać w obozie zagłady, dawały szanse na przetrwanie i perspektywę powrotu do kogoś bliskiego….

Jej paczki, których szereg otrzymał, pomagały mu przetrwać koszmar obozu. Palinkiewicz nie dowiedział się już nigdy, że jego sympatia Krysia, po jego aresztowaniu ukryła zawartość tajnej skrytki, mieszczącej się w piecu kaflowym jego mieszkania, w mieszkaniu swej siostry Zofii przy ul. Wrzesińskiej.
Po wyzwoleniu kraju spod niemieckiej okupacji znaleźliśmy się na 44 lata tj. do roku 1989 w sowieckiej strefie wpływów. W obawie przed funkcjonariuszami Urzędu Bezpieczeństwa, którzy przesłuchiwali, aresztowali i więzili żołnierzy Armii Krajowej wyposażenie skrytki spalono. Szkoda, bo byłoby ono dziś bardzo cennym dowodem konspiracyjnej działalności AK Środa.
Z rodziny Palinkiewiczów nikt już nie żyje. Koło Światowego Związku Żołnierzy AK Środa czyni starania by pomięć o żołnierzach AK nie została zapomniana. Na terenie Środy i Powiatu Średzkiego znajduje się osiem miejsc Pamięci Narodowej. Powstały one naszym wysiłkiem lub z naszej inicjatywy i wspierających nas sponsorów.
Niezapomniani bohaterowie AK Środa Stanisława i jej syn Lech Palinkiewiczowie upamiętnieni są:
-
wyrytymi nazwiskami na tablicy członków sztabu Inspektoratu AK Środa usytuowanej na elewacji Kaplicy cmentarnej w Środzie Wlkp. Na tym samym cmentarzu znajduje się również ich symboliczny grób z okazjonalną tablicą.
-
23.01.2012 r. odsłoniliśmy im poświęconą tablicę usytuowaną na budynku w którym mieszkali i prowadzili drogerię – Plac Armii Poznań 1.
Mieli Honor Być Żołnierzami AK
Polegli Niepokonani
kpt. Jarosław Wietlicki
Źródła:
-
Protokół z wizji lokalnej obozu karnego w Żabikowie – 24.03.1945.
-
Albin Pietrzykowski: Zbrodnie Niemieckie w Żabikowie / Zeznania – dokumenty. 1946.
-
Aleksandra Markwitz – Bielerzewska: Wspomnienia więźniarki Żabikowa. 2011.
-
Renata Wełniak, Anna Ziółkowska, Wielkopolska walcząca. Konspiratorzy w obozie hitlerowskim w Żabikowie,- 2009.
-
Encyklopedia Konspiracji Wielkopolskiej 1939 -1945. Poznań 1992.
-
Przewodnik po upamiętnionych miejscach walk i męczeństwa –lata wojny 1939 -1945. Wydany w 1964 roku.
-
Dzieje Środy Wielkopolskiej i jej regionu. 1939 -1945. Praca zbiorowa 1990.
-
Krzysztof Płonka : Martyrologium obozu hitlerowskiego w Żabikowie. 1943–1945. Luboń 2004.
-
Anna Ziółkowska: Żabikowo – Archeologia Miejsca Pamięci. Żabikowo 2008.
